Debiutancka płyta Emmanuela, wydana we Francji w roku 2006, odniosła spektakularny sukces. Młody artysta dużo skorzystał na występach w „Le Roi Soleil”, nic więc dziwnego, że pragnął iść dalej ścieżką muzycznej kariery. Jako kompozytor i autor tekstów sprawdził się niewiarygodnie, trzeba przyznać, że najmocniejszą stroną Emmanuela jest jego melodyjny, wypełniający serce słuchacza rozmarzeniem głos. Piosenki, które stworzył, to łatwo wpadające w ucho utwory utrzymane w popowej konwencji. Spośród 11 piosenek znajdujących się na płycie z pewnością na czoło wybija się singlowe „ La ou je pars”, czyli „Tam, dokąd zmierzam”, interesującymi pozycjami są również „Le Sourire” i „Ca ma fait du bien”. Do każdej z wymienionych wyżej piosenek powstał teledysk.

Płyta spotkała się z niezwykle pozytywnym przyjęciem nie tylko w rodzinnym kraju muzyka, lecz również w Polsce. Osoby rozmiłowane w delikatnych, kojących ból i smutek dźwiękach znalazły wreszcie coś dla siebie na rynku wypełnionym dość słabej jakości albumami „artystów”, którzy z reguły nagrywają dwie lub trzy dobre piosenki (służące później jako single) resztę zaś krążka zapełniają pisanymi „na jedno kopyto” leciutkimi atrapami piosenek. W przypadku Emmanuela rzecz ma się zupełnia inaczej. W internecie znaleźć można grom wybitnie pozytywnych opinii na temat pierwszej płyty Manu. I nie ma w tym nic dziwnego, jako że na światowym rynku muzycznym dawno już nie było tak magicznego i tak męskiego głosu. W połączeniu z delikatnymi dźwiękami fortepianu tworzy on wyśmienitą mieszankę, w której wprost nie sposób się nie zakochać. Utwory są niezwykle orzeźwiające, jedyne w swoim rodzaju. Najprzyjemniej słucha się ich w smutne,jesienne wieczory. Deszcz i szaruga za oknami traci wtedy wszelkie znaczenie.

Strona 1Strona 2